You & I and our common future.
- Zapach alkoholu, papierosów i
spoconych ciał unosił się w powietrzu. Zabawa trwała już od kilku godzin, ale
nikt nie narzekał na zmęczenie. To wszystko było jak sen. Beztroska świątynia,
gdzie nie ma żadnych zmartwień, szkoły i trujących dupę dorosłych. Jesteś tylko
Ty, szklanka twojego trunku, parkiet i dobra muzyka. Nic poza tym.
- Ashley, nic nie słyszę! Pogadamy
jutro, cześć - powiedziałam i zakończyłam połączenie. Spojrzałam na siebie w
lustrze. Tej nocy wyglądam inaczej niż zwykle. Nie chodzi o moją elegancką
sukienkę, pełen, idealny makijaż czy doskonale upięte włosy. Nie. Kiedyś ktoś
mi powiedział, że najpiękniejszą ozdobą jaką mogę założyć jest uśmiech. I to
właśnie jego brak sprawiał, że wyglądam inaczej. Popatrzyłam na siebie jeszcze
raz. Dalej Rose, ogarnij się. Jesteś w
restauracji. Na pewno mają tu dużo szklanek, nie potrzebne są jeszcze te w
twoich oczach. Może wyda Ci się to nad wyraz głupie, ale... jest mi
przykro, bo... Nie mogę zrobić tego na co mam ochotę. Wiem, że w Twoich oczach
wyglądam teraz jak mała, 5 letnia dziewczynka, która tupie nogą i płacze, bo mama nie
chce jej kupić kolejnej lalki. Cóż.. Chciałabym, żeby tak było, uwierz mi.
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym być na cytuję 'najlepszej domówce wszech czasów', ale nie mogę. Znowu. Wiesz jakie są różnice między mną, a moją
najlepszą przyjaciółką- Ashley? Moim
ulubionym kolorem jest czerwony, jej- brązowy, Ash uwielbia siatkówkę, ja
zdecydowanie koszykówkę, jej typem są blondyni, ja preferuję szatynów. Co
więcej... ona właśnie w najlepsze bawi
się z naszymi znajomymi na imprezie, a ja sterczę w restauracyjnej łazience.
Bzzz Bzzz Bzzz
Zawibrował mi telefon, a na
wyświetlaczu Iphone'a pojawiła się informacja o nowym smsie.
Od: Alice
`Gdzie ty jesteś?! Wracaj
natychmiast! - mama
No tak... Pewnie zastanawiasz się nad
2 rzeczami. Po 1) dlaczego moją mamę mam zapisaną w kontaktach 'Alice'? Hmm
odpowiedź jest prosta. Nie jest moją mamą. Tzn., może nie tyle nią nie jest co
nie zachowuje się tak. Zostałam wychowana przez Sophie- naszą gosposię (ale
tylko w teorii). Bliżej jest Soph do mojej matki niż jej. Razem z tatą założyli
firmę kilkanaście lat temu i odkąd sieć hoteli zyskała na popularności, nic
innego się nie liczy oprócz pieniędzy. Do czego zmierzam? Tym sposobem odpowiem
Ci na pytanie numer 2). Dlaczego siedzę w toalecie? Bo każda minuta spędzona
tutaj niż z nimi wydaje się o wiele lepsza.
Wyszłam przez drzwi łazienki, a na
moją twarz powrócił sztuczny uśmiech, którego byłam wyuczona odkąd rodzice
postanowili zrobić ze mnie ich następczynie. Krótko mówiąc, mam już wszystko
zaplanowane na przyszłość. Szkoda tylko, że wszystko zostało ustalone bez mojej wiedzy.
- Dobry wieczór pani Brown! Miło
panią widzieć, wygląda pani zjawiskowo! - powiedziałam podchodząc do kobiety,
która podczas mojej nieobecności dosiadła się do naszego stolika.
- Pana też miło widzieć, panie Brown.
Muszę przyznać, że w tym kolorze panu do twarzy - mówiłam. I chociaż wyglądał
jak debil w tej zielonej koszuli musiałam być miła. Kocham te 'służbowe'
kolacje. Wygląda to mniej więcej tak: 'idealnie' ubrani ludzie, przyjeżdżają
swoimi 'idealnie' drogimi autami do tej 'idealnie' ekskluzywnej restauracji,
żeby razem wymyślić sposób, jak zarobić jeszcze więcej. Tak na serio, to stek
bzdur. Jak dla mnie, oczywiście. Przepraszam, że nie podzielam zdania wszystkich tutaj zgromadzonych 'im bogatszy tym lepszy'.
- Więc Rosalie... - zaczął pan Brown -
gdzie masz zamiar studiować?
- W zasadzie to jeszcze nie wybrałam
uczelni. A ty Joe? Masz już jakieś plany? - zapytałam chłopaka. Dla jasności dopowiem, że państwo Brown mają syna. Ma na imię Joe, ma 18 lat, jest zafascynowany rodzinnym interesem i oh! Jest moim chłopakiem. Nie zrozumcie mnie źle... Kocham go, ale ostatnio sprawy się nieco pokomplikowały.
- Cóż... Miałem nadzieję, że
odpowiesz pierwsza. Chcę iść tam gdzie Ty, skarbie.
- Aww - wyrwało się moim rodzicom. Może to śmieszne, ale nienawidziłam tego, jak owinął sobie ich wokół palca. Alice i Alexander uważają go za 8 cud świata i trochę głupio mi przyznać, ale jestem o to zazdrosna.
- Pani Collins, czy mógłbym porwać
dzisiaj Pani córkę?- zapytał Joe. Była
jego.
- Ależ oczywiście Brownie!- Brownie Srownie. Wepchnij sobie to przezwisko w tyłek... Głupia zazdrość.
- Wróć tylko przez 12, Rosalie. Jutro masz szkołę - powstrzymałam się od przewrócenia oczami i wyszłam z Joe'ym trzymając go za
rękę. Oczywiście uprzednio pożegnałam się z jego rodzicami. Kulturka pełną
gębą.
- To gdzie jedziemy?- zapytał kiedy
znaleźliśmy się już w jego aucie.
- Może do parku?
- Dla Ciebie wszystko królewno -
mrugnął do mnie i odpalił silnik, wyjeżdżając spod restauracji.
Kiedy
znaleźliśmy się na miejscu, chłopak otworzył mi drzwi. Łapiąc mnie za rękę,
pociągnął w stronę Central Parku. Było już ciemno, lampy uliczne zaczęły się
zapalać, a ludzi ubywać. Uwielbiałam tu przychodzić. To miejsce ma taką swoją aurę.
- Co myślisz o nowym projekcie?-
spytał Joe. W tym momencie jakby bańka prysła. Musiał coś palnąć, no musiał.
- Joy, błagam nie poruszaj tematu
hoteli. Wiesz, że tego nienawidzę.
- Daj spokój Rose! Za kilka lat to
będzie Twój interes. Znaczy. Nasz. Nasz interes - wyrwałam moją rękę z jego
uścisku.
- Nie będzie, rozumiesz?! Nie będzie!
- powiedziałam przez zaciśnięte zęby - Mogę uczestniczyć na tych idiotycznych spotkaniach,
zachowywać się tam jak jakaś skończona kretynka. Mogę udawać, że się tym
interesuje, a moi rodzice mogą mnie do tego wszystkiego zmuszać. Ale nigdy.
Powtarzam NIGDY nie zmuszą mnie, abym przejęła tą firmę. Nie zniszczą mi
przyszłości, tak, jak matka zniszczyła mi przeszłość, rozumiesz? - spojrzałam mu
głęboko w oczy. Nie wyrażały nic poza
wściekłością i lekkim rozczarowaniem.
- Czy Ty kurwa nie potrafisz tego
pojąć, że oni chcą dla Ciebie jak najlepiej?! Że wszyscy chcemy?! Myślisz tylko
o sobie. Nie pomyślałaś nigdy o tym co ja mogę czuć? Mieliśmy plany. Ty, ja i
wspólna przyszłość. Firma naszych rodziców stanie się naszą firmą. Wszystko jak
w bajce. Czego Ty jeszcze chcesz?!
- O nie. Nie, nie, nie. Możesz mi
zarzucić wiele rzeczy, ale nie to, że myślę tylko o sobie. Nigdy nie
interesowały mnie te cholernie sztuczne kolacyjki służbowe! Nigdy nie pchałam
się do przejęcia tych cholernych hoteli! Od początku wiedziałeś jakie mam do
tego nastawienie. Jesteś jak moja matka! Może jesteś ze mną tylko dlatego, że
nie chcesz stracić firmy?! - wykrzyczałam i ze łzami na policzkach pobiegłam
przed siebie. Zatrzymałam się dopiero po jakiś 5 minutach. Usiadłam na trawie
przy wielkim drzewie. Pieprzyć sukienkę. Zaniosłam
się płaczem. Ten dzień muszę wynotować jako jeden z gorszych. Podkuliłam nogi i
schowałam między nie głowę. Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam w tej pozycji.
W pewnej chwili poczułam jak ktoś mnie do siebie przytula. Podniosłam głowę i
zobaczyłam Jego. Spojrzałam mu w oczy, które tym razem wyrażały żal i skruchę.
Żadnego gniewu.
- Przepraszam. Poniosło mnie. Po
prostu... zagalopowałem się i za mocno się nakręciłem tą całą sprawą
hoteli, interesów... Wybacz mi]- powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Kocham cię. Mocno. - reszta nie miała już
znaczenia. Miał mnie. Znowu. Tylko dlaczego zawsze mu wybaczam? Bo go kochasz, idiotko. Tylko mam coraz
częstsze wrażenie że jesteśmy tylko na pozór szczęśliwą i kochającą się parą... To zaczyna tracić dla mnie sens. Kłócimy się. Wracamy do siebie. Czy to ma prawo się udać?
~*~
Powitajcie 1 rozdział! Mamy nadzieję, że Wam się spodobał i zachęcił do dalszego czytania :)
Jeśli chodzi o prolog - widzimy, że się spodobał. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie wielkie uśmiechy znalazły się na naszych twarzach po przeczytaniu komentarzy.
Co do spraw organizacyjnych to rozdziały powinny pojawiać się co tydzień. Może zaryzykujemy i będziemy podawać dokładne daty na stronie, ale wszystko w swoim czasie.
Mały spojler! Akcja będzie przeniesiona w inne miejsce, to nie będzie NY, ani żadne inne miasto w USA. Szykujcie się na wiele emocji, szczególnie wzruszeń <jak w prologu>. Do następnego kochani!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
+ po prawej stronie, na blogu znajdziecie ankietę. Proszę kliknijcie 'czytam' - chcemy wiedzieć ile Was jest :)
Bardzo ciekawie się zapowiada:) Nie mogę się doczekać rozwinięcia:)
OdpowiedzUsuńŚwietne,czekam na następne :)
OdpowiedzUsuń